„Jestem prawiczkiem i się tego wstydzę” – jak sobie z tym radzić?
Na początku tego wpisu muszę zaznaczyć, że na pewno będzie on dla niektórych z Was kontrowersyjny.
Dlaczego?
Ponieważ postanowiłam w tym tekście przedstawić swoje zdanie na temat problemu rodzaju "jestem prawiczkiem i się tego wstydzę", który często przedstawiacie mi w swoich mailach.
Swoim zwyczajem, zamierzam odpisać zbiorczo na wszystkie wiadomości właśnie tym tekstem.
Zdaję sobie sprawę z tego, iż być może Wasze zdanie będzie odmienne od mojego. Jednak ogółem chcieliście poznać mój punkt widzenia, zatem przyszła na ten moment odpowiednia pora. Oczywiście, jeśli nie zgadzacie się z moim zdaniem, śmiało zaakcentujcie to w komentarzach.
Gorąco zachęcam do dyskusji na ten temat, ponieważ być może wywiąże się z tego naprawdę ciekawa debata, na co zresztą liczę.
Przejdźmy zatem do meritum. Co sądzę o problemie typu "jestem prawiczkiem i się tego wstydzę"?
Dorosły prawiczek, czyli częsty problem naszych czasów
Na początku zadajmy sobie pytanie: czy problem tego typu zawsze miał takie samo natężenie, czy jednak ostatnimi czasy się nasilił?
Skłonna byłabym stwierdzić, że pewna „auto presja” na mężczyznach obecna była od zawsze. Jednak postęp technologiczny, a dokładniej obecność wielu dodatkowych mediów i kanałów komunikacji (zwłaszcza w sieci, gdzie mamy choć cząstkę anonimowości) sprawia, iż częściej można się natknąć na różne wypowiedzi czy też całe dyskusje poświęcone temu zagadnieniu.
Bardzo podoba mi się określenie „auto presja”, ponieważ ono w 100% oddaje charakter problemu. Mężczyzna sam ze sobą czuje się źle w takiej sytuacji. On nie musi nawet nikomu do końca swojego życia o tym mówić – wystarczy, że sam jest tego świadomy. Przez to coraz mocniej wywiera na sobie nacisk.
Jakie są przyczyny sytuacji, w której mężczyzna ma już np. 30-kilka lat na karku, a nadal nie znalazł tej jedynej lub – co gorsza wg niego – jeszcze „tego” nie robił?
Po pierwsze, z tego, co się dowiaduję z nadsyłanych mi maili, faceci czasem nie umieją „zagadać”. Mają pewien obiekt westchnień, lecz sama sytuacja rozmowy z kobietą kompletnie ich paraliżuje. Swoją drogą, jest to temat na zupełnie odrębny wpis blogowy.
Po drugie, czasem tak bywa, że zarówno w szkole, na studiach, jak i w pracy po prostu nie spotyka się wartościowej osoby płci przeciwnej. Na tyle wartościowej, że mogłoby się planować z nią wspólne życie.
O tym, co zrobić w obu przypadkach, przeczytasz w dalszej części tego wpisu. Na razie zastanówmy się, dlaczego w ogóle mężczyźni uważają tę sytuację za problemową.
„Mam 30-kilka lat i jestem prawiczkiem” – dlaczego mężczyźni uważają to za problem?
Sęk w tym, że… to wcale nie musi być problem.
U wielu osób nadal panuje powszechne przekonanie (choć w sumie zależy to też od danego środowiska), że facet jest super, świetny i zajebisty tylko wtedy, gdy ma na koncie wiele panienek. Tylko wtedy może być prawdziwym samcem alfa i tylko wtedy można patrzeć na niego z podziwem.
Bzdura!
Bogata przeszłość, jeśli chodzi o zbliżenia seksualne i ogólnie o związki, nie imponuje większości kobiet.
Młode dziewczyny, gdy chcą się wyszaleć, być może jakoś jeszcze zwracają na to uwagę. Ale na pewno nie kobiety, które w pewnym momencie chcą już stałego, stabilnego życia, oczywiście w rodzinnym gronie.
Facet ma być głową rodziny. Skałą, o którą można by było oprzeć życie całego domu. Stabilną skałą nie jest ten, kto skacze z kwiatka na kwiatek. A właśnie taki obraz mężczyzny najpewniej wyrysuje się w głowie kobiety, jeśli usłyszy o wielu jego „dokonaniach”.
Będzie miała wtedy ogromne wątpliwości co do tego, czy oparcie życia właśnie o tego człowieka w przyszłości nie spowoduje zawodu wynikającego np. ze zdrady.
I taki też „model mężczyzny” (rany, jak to beznadziejnie brzmi) popieram ja. Facet powinien być stały i wierny, a nie taki, któremu zależy tylko na seksie. Seks jest jedynie dodatkiem (choć bardzo ważnym), który dopiero wynika z jakiejś znajomości, a nie stoi u jej podstaw.
A teraz spójrzmy na to z drugiej strony… 🙂
Tak samo kobiecie nie można też powiedzieć wprost: "mam 40 lat i jestem prawiczkiem". To zazwyczaj zadziała na nią tak samo negatywnie, jak przyznanie się do miliona przygód.
Dla tych kobiet, dla których seks jest ważny (choć podkreślę ponownie – nie najważniejszy), będzie to świadczyło o jakiejś „pierdołowatości”. To także nie czyni tej wspomnianej już wcześniej skały silną. Również ją osłabia – tylko że w drugą stronę.
Zwróć uwagę na to, że absolutnie nie potępiam tego „stanu”. Tak jak wcześniej wspomniałam, po prostu zdarza się, że ktoś z jakiejś przyczyny jest samotny. Chodzi mi tylko o sam fakt oraz moment przekazania takiej informacji.
Panowie, pamiętajcie o jednym – sami sobie tworzycie tego typu problem. Wspomniałam już wcześniej, że wcale nie musicie się do tego nikomu przyznawać. Nawet potencjalnej partnerce. A na pewno nie na samym początku znajomości.
Wskazujecie, że głównie obawiacie się tego, iż w odpowiednim momencie „sprzęt nie zadziała”, bo się nigdy tego nie robiło. Bez przesady.
Jeśli umysł nie jest spaczony filmami erotycznymi liczonymi w tysiącach i reaguje także na „zwyczajne” piękno, a nie podkoloryzowane we wspomnianych filmach (gdzie panie zawsze mają mocny make-up, długie nogi, wydatny biust i ubierają się niezwykle seksownie), to wszystko się uda. Jeśli kobieta również będzie w porządku, to nie pozwoli na brak komfortu w tej sytuacji.
Prawdziwa istota problemu to odwrócenie kolejności kroków
Wygórowane wyobrażenia, oglądanie filmów erotycznych, wybredność, brak szczęścia – powodów, dla których mężczyzna twierdzi, że "jestem prawiczkiem i chcę to zmienić" jest naprawdę wiele.
Chcę zaznaczyć pewną ważną i wydaje mi się, że najważniejszą rzecz.
Jako problem sygnalizowany jest brak seksu, a dokładniej tej pierwszej inicjacji.
Nieprawda!
Problemem jest brak partnerki.
Nie może być tak, że najpierw szuka się seksu, a potem „dopasowuje się” do tego partnerkę. Odpowiednia kolejność jest taka, gdzie najpierw znajduje się kobietę i po pewnym czasie, gdy obie strony wiedzą, że są sobą zainteresowane, pojawia się seks. Jeśli myśli się odwrotnie, to szansa wystąpienia problemu typu "jestem prawiczkiem i jest mi z tym źle" znacząco rośnie.
Zatem nie szukajcie seksu. Szukajcie kobiety. Wartościowej kobiety, z którą stworzycie związek i będzie się Wam świetnie razem żyło. Wtedy seks pojawi się samoistnie. Będzie genialnym dodatkiem do Waszego wspólnego życia.
I nawet jeśli nie wyjdzie z pierwszą kobietą, to być może wyjdzie z drugą. A nawet jeśli nie wyjdzie z drugą, piątą i dziesiątą, to może wyjdzie z następną. Chodzi też o to, aby się nie zrażać.
Trafione i nietrafione pomysły na radzenie sobie z tym problemem
Częstym „genialnym” pomysłem jest prostytutka. Wystarczy iść, zapłacić i oddać się w odpowiednie ręce pani, która już będzie wiedziała, co ma zrobić. I problem pod tytułem "jestem prawiczkiem" znika.
Ech…
To niczego nie zmienia. Owszem, inicjacja będzie miała miejsce, ale co dalej? Nadal będzie tak samo. Kobiety nagle nie zaczną magicznie do Ciebie lgnąć, uważać Cię za ładniejszego czy też bardziej interesującego.
Prosicie też często mnie o pomoc. Tylko że jedyną pomocą, jaką mogę zaoferować, jest ten oto tekst. Przedstawienie sytuacji z mojego punktu widzenia, który być może kogoś zainspiruje czy też rozjaśni mu istotę sytuacji.
Nie powinno się również zaczynać „z wysokiego C”. Z kobietą w lateksie, jakichś wysokich szpilach, wśród BDSM-owych zasad. Nie tędy droga. To jest „ścieżka dla zawodowców”, która pojawia się po czasie. Nie może stać na pierwszym miejscu, gdyż istnieje ryzyko, że jeśli zacznie się to wszystko poprzez tak silne doznania, to wszelkie „normalne” nie będą budziły odpowiedniego zainteresowania.
Wtedy dochodzi do spaczenia postrzegania kobiecego piękna i ogółem piękna zbliżenia dwóch osób.
Trafionym pomysłem na poradzenie sobie z tym problemem jest, jak już wspomniałam, odwrócenie kolejności. Problemem nie jest brak seksu, a brak odpowiedniej partnerki, z którą seks mógłby się ewentualnie narodzić. On przychodzi na którymś etapie związku, po wielu rozmowach z partnerką pojawia się naturalnie i wynika ze wspólnego zainteresowania się sobą.
Podsumujmy zatem.
No dobrze, masz problem rodzaju: „jestem prawiczkiem i jest mi z tym źle”.
Jednak odpowiedz sobie na pytanie: czy faktycznie byłoby Ci lepiej, gdybyś zrobił to np. w wieku 18 lat, a później miał bardzo długą przerwę?
Uwierz mi, że nic by to nie zmieniło. Jesteś normalnym człowiekiem, nadal masz szansę stworzyć świetny związek i w niczym nie jesteś gorszy od innych.
I zapamiętaj to sobie.
A co Wy sądzicie na temat problemu pokroju "mam X lat i nadal jestem prawiczkiem"? Jestem bardzo ciekawa Waszego zdania. Wypowiedzcie się w komentarzach! 🙂
Na początek, chciałbym Ci bardzo podziękować za „pochyleniem się” nad tym problemem moja droga 🙂
Niestety sam jestem prawiczkiem i wiem jak to męczy :/
Mam skończone 30 lat, w zasadzie zbliżam się do 31, a nigdy nawet nie całowałem się z kobietą na poważnie (nie licząc „cmoków” na przywitanie, czy tzw. „dziubków”) 🙁
Mój problem leży w bardzo niskiej samoocenie.
Nie potrafię „zagadać” do kobiety.
Szukałem w necie kobiety, z którą mógłbym się spotkać ale gdy wysyłam zdjęcie, najczęściej odpisują, że nie jestem w ich typie, że za chudy itd.
Nie jest tak, że w ogóle nie potrafię rozmawiać z kobietami.
Mam kilka znajomych płci pięknej i normalnie z nimi rozmawiam.
Blokada włącza się gdy „na horyzoncie” pojawia się kobieta, z którą chciałbym czegoś więcej niż przyjaźni…
Mam też niestety za dobry gust i szukam wśród kobiet raczej nieosiągalnych dla mnie (ślicznych jak Ty).
Wiadomo, że liczy się to co „w głowie”, ale dla mnie wygląd też ma bardzo duże znaczenie.
Jeśli kobieta nie pociąga mnie seksualnie, choćby nie wiem jak miła, mądra i ogólnie fajna była, nic z tego nie będzie :/
Co do problemu ze „sprzętem”:
Niestety problem ten nie jest zmyślony, czy przesadzony i nie chodzi tu o brak podniecenia, tylko bardziej o stres.
„Jak to zrobić by nie dać plamy, nigdy przecież tego nie robiłem” itp. obawy.
Oczywiście piszę to co wyczytałem na wielu forach erotycznych bo sam takiego doświadczenia nie nabyłem.
Większość byłych prawiczków pisze właśnie o tym problemie…
Miałaś kiedyś może „do czynienia” z prawiczkiem?
Pozdrawiam 🙂